top of page
33.jpeg
_Luty_2015_Marian_Dziedziel.jpg

"Portret Marian Dziędziel"

autor obrazu  Joanna Kotula

Aktor filmowy, telewizyjny i teatralny. Urodził się 5 sierpnia 1947 roku w Gołkowicach.

O Marianie Dziędzielu można by mówić nieskończenie. Kiedy z wypiekami na twarzy opowiadałem o jego rewelacyjnej roli Karmazyniella w "Metafizyce dwugłowego cielęcia Witkacego", w reżyserii Jerzego Golińskiego, koledzy z teatrologii patrzyli na mnie jak na dziecko specjalnej troski.

Obawiam się, że żaden z niedowiarków nie poszedł się przekonać, czy mówię prawdę. W połowie lat siedemdziesiątych chodzenie do Teatru im. Juliusza Słowackiego nie należało do dobrego tonu. Co innego Stary Teatr.

"W krakowskiej szkole teatralnej Wiesław Gorecki, nasz ulubiony profesor, przepytywał studentów ze znajomości nazwisk dyrektorów Teatru Słowackiego" - opowiadał Marian. - "Zaszczepił we mnie przekonanie, że kierowanie tą sceną jest zawsze wyróżnieniem. Dlatego też uznałem za zaszczyt, gdy Bronisław Dąbrowski przyjął mnie w 1969 roku do swego zespołu. Po nim rządzili teatrem Krystyna Skuszanka z Jerzym Krasowskim. Z końcem 1981 roku na kierownika artystycznego wybrano Andrzeja Kijowskiego. Później pełnił obowiązki dyrektora Jerzy Nowak. Szefował nam też Mikołaj Grabowski, mój kolega z roku. Następny był Jan Paweł Gawlik, potem Jan Prochyra. Był też Jerzy Goliński, reżyser, z którym dużo pracowałem, a wkrótce po nim - Bogdan Hussakowski. Teraz dyrektoruje Krzysztof Orzechowski. Za każdym razem stykałem się z zupełnie innym rodzajem teatru, co mi nigdy nie pozwalało odczuć, że się zasiedziałem."

Marian Dziędziel musiał jednak nieco poczekać, żeby reżyserzy dostrzegli w nim rasowego aktora, skoro należnej sławy zasmakował trzydzieści lat po "Metafizyce dwugłowego cielęcia". Obsypany nagrodami za główną rolę w filmie "Wesele" Wojciecha Smarzowskiego, ostatnio wprost nie schodzi z ekranu. Na sukces nigdy za późno. Tymczasem mawia o sobie: aktorzyna z Krakowa.

"Mówię to bez kompleksów" - potwierdza. - "Kiedy dyrektor Bronisław Dąbrowski przyjmował mnie do zespołu Teatru Słowackiego, rozpierała mnie duma, a jednocześnie czułem rodzaj zażenowania, gdy usłyszałem, jak rozmawiał przez telefon: 'W tym pokoju po Kamasie, czy tam jest okno?... To dobrze. Będzie tam teraz mieszkał młody aktor. Amant... To niech Ambrożka przygotuje...'. Wszyscy jesteśmy aktorzynami z Krakowa. Po premierze 'Wesela' Smarzowskiego wyczytałem o sobie w jednej z kolorowych gazet, że jestem epizodystą bez stażu filmowego - prawie amatorem, który pojawił się raptem na festiwalu w Gdyni. I było w tym coś z prawdy. Nie każdy musiał mnie zapamiętać, bo rzeczywiście często były to epizody. Raz byłem z wąsami, innym razem bez. Kiedyś miałem czarne włosy, a teraz mam siwe. Jestem ciągle inny, trudno rozpoznawalny, na ogół w tle."

Trzeba było dopiero reżyserskiego oka Wojciecha Smarzowskiego, który wydobył go na plan pierwszy.

"Podczas kręcenia filmu 'Gry uliczne' Krzysztofa Krauzego dokument z planu zdjęciowego robił Wojciech Smarzowski. Pojawił się kiedyś i bardzo ciekawie ustawiał kamerę. Niedługo potem dostałem od niego propozycję zagrania w 'Małżowinie'. Od razu udało nam się nawiązać prawie metafizyczne porozumienie. Zaangażował mnie później do podwójnej roli w przedstawieniu Teatru Telewizji 'Kuracja'. Wtedy też dowiedziałem się, że pisze dla mnie rolę w swoim 'Weselu'. Tak naprawdę uwierzyłem w to dopiero po przeczytaniu w magazynie 'Cinema' wywiadu z reżyserem, w którym o tym wspominał. Dość mocno, nie powiem, ścisnęło mnie wtedy w żołądku. Poczułem ciężar odpowiedzialności - zdałem sobie sprawę, że tego człowieka nie mam prawa zawieść."

Ciekawe, co taka reporterska kamera mogłaby ujawnić na przykład z planu "Wesela"?

"Może scenę, kiedy Iwona Bielska, jako Wojnarowa, moja filmowa żona, przyłapuje mnie na niewierności. Niewiele myśląc, usiłuje rozpustnika oblać weselnym bigosem. Zamiar jednak się nie powiódł. Z prostej przyczyny - Iwona tym bigosem nie mogła we mnie trafić. Po kilku klapsach udało jej się aż za dobrze. Oblała też samą siebie."

Marian Dziędziel, fot. Łukasz Ostalski / Reporter / East News

Smarzowski obsadził Dziędziela również w przeróbce "Kraksy" Friedricha Dürrenmatta w Starym Teatrze w Krakowie. Aktor grał na tej scenie gościnnie, gdyż wiernie trzyma się macierzystego Słowackiego. Swego czasu występował też na Scenie Forum, powstałej dzięki przedsiębiorczości Jerzego Kopczewskiego zwanego Bułeczką, niegdyś kolegi zarówno z zespołu, jak i z Piwnicy pod Baranami. Był w jednej grupie między innymi z Anną Sokołowską, Krzysztofem Jędryskiem, Jerzym Grałkiem. Zrobili widowisko "Jeszcze pożyjesz" według ballad Bułata Okudżawy, "Rycerzy" Arystofanesa, paradokument sceniczny "Remember Angola" oraz ciekawe, nagradzane przedstawienie według "Cesarza" Ryszarda Kapuścińskiego.

 



W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Marian Dziędziel był stałym wykonawcą Piwnicy pod Baranami. Odtwórcą przewrotnych tekstów Wiesława Dymnego i jednym z czołowych wokalistów. To kolejne z jego istotnych warsztatowych doświadczeń.

"Piotr Skrzynecki po śmierci Wieśka powierzył mi mówienie jego 'Dedykacji' i 'Pytań' z cyklu 'Dziś zapytasz - jutro odpowiesz'. Nie wszystkie były przyzwoite, więc u innych wykonawców nie miały wzięcia. Jednak dla mnie Piwnica była przede wszystkim znakomitą szkołą muzyczną. Nie da się przecenić pracy, którą w nasze przygotowanie wokalne wkładał Zygmunt Konieczny. Śpiewałem 'Sadźmy, przyjacielu, róże' do tekstu Seweryna Goszczyńskiego, pierwszą piwniczną kompozycję Zbigniewa Preisnera, który wówczas nazywał się jeszcze Kowalski. Pisał dla mnie piosenki Jan Kanty Pawluśkiewicz i autor muzyki do hymnu 'Dezyderata' Piotr Walewski, który, niestety, wyjechał do Niemiec. Oni nauczyli mnie pracy nad tekstem piosenki. Nie ukrywam, że Piwnica dała mi również sporo radości i beztroskiej zabawy."

W albumie o Piwnicy Joanna Olczak-Ronikier wspomina go jako "niezapomnianego wykonawcę pieśni 'Ulubiony mój surdut granatowy' do słów wziętych ze 'Wspomnień' Ambrożego Grabowskiego". Dziędziel odszedł jednak do kabaretu Jama Michalika.

"Wykruszyła się grupa starszych wykonawców. Tadeusz Kwiatkowski, jeden z autorów, i Marian Cebulski, aktor, kolega z zespołu, zaproponowali mi, żebym występował w Jamie. Związałem się z tym kabaretem na kilka programów i wiele lat."

Jako artysta kabaretowy Dziędziel nigdy nie okazywał wyższości wobec młodszych kolegów. Przeciwnie, robił wszystko, żeby im podczas występów dopomóc.

W filmach grał u znanych reżyserów, jak choćby u Kazimierza Kutza, ale i w serialach, ze szczególnym uwzględnieniem telewizyjnych sag śląskich Zbigniewa Chmielewskiego.

Postanowienie, że może zostać aktorem, w głowie Mariana zaświtało dość wcześnie.

"Przyczyny były różne" - zdradza. - "Na przykład świadomość, że Franciszek Pieczka był z sąsiedniej wsi, z tej samej parafii. Byłem z Golkowic. Miałem silniejszy śląski akcent niż koledzy z Wodzisławia Śląskiego, którzy w liceum podśmiewali się z mojego sposobu mówienia wierszy. A wtedy rodziła się we mnie przekora. Chcąc im - choć głównie sobie - udowodnić, że mnie na coś stać, poszedłem na studia aktorskie."

Krążą legendy, że zdawał do szkoły teatralnej, recytując "Stepy akermańskie" Adama Mickiewicza... po śląsku.

"Eugeniusz Fulde, mój późniejszy dziekan, a w końcu i rektor, siedział w rogu sali: 'Co nam jeszcze kolega może zaproponować?' - pytał jako szef komisji egzaminacyjnej. - 'Może jakiś wiersz współczesny?'. Wystarczyło mi powiedzieć: 'Bagnet na bróń. Kiedy przyjdą podpalić dóm, tyn, w którym miszkosz, Polska...' - i już było ciekawie. Wszystkie te charakterystyczne pochylenia samogłosek w mowie śląskiej stały się jeszcze bardziej zaskakujące we fragmencie z 'Pana Tadeusza'. W końcu dwaj zacni profesorowie PWST: reżyser Władysław Krzemiński i aktor Roman Stankiewicz podeszli do mnie i powiedzieli: 'Przyjmiemy pana. Ale proszę obiecać, że w ciągu pół roku nauczy się pan posługiwać prawidłową polszczyzną'. Podniecony faktem, że zdałem do szkoły teatralnej, odpowiedziałem najprościej w świecie: 'Ja. Naucza sie...'. Przyznam, że lekko nie było. Katarzyna Meyer, która oswajała nas z wierszem, jakoś to wytrzymała. Ja też. Na drugim roku już znacznie swobodniej operowałem polszczyzną."

Znajomość gwary śląskiej to wszakże kapitał, który wykorzystywali reżyserzy słuchowisk radiowych i seriali telewizyjnych. Kiedyś Marian Dziędziel udzielił mi niezastąpionych konsultacji językowych podczas przygotowywania tekstu słuchowiska "Nie bądź dzieckiem", w którym gwarą śląską mówiło kilka postaci. Najważniejszą z nich zagrał zresztą on sam. Podczas tej pracy zastanawiał się niekiedy, jak pewne sformułowania brzmiałyby w ustach ojca.

"Tak. Mój tata - górnik i stolarz - był Ślązakiem z Zaolzia. Jest to region, w którym język jest barwniejszy. Po śląsku mówi się tam inaczej: przyjdem, zojdem, przyniesem - wierniej, śpiewniej, bez niemieckich naleciałości. Mama mówi bardziej typowym językiem śląskim. Moja wymowa lokowała się gdzieś pośrodku."

Plotka głosi, że przed szkołą teatralną aktor był w seminarium duchownym.

"Bezspornie byłem w Śląskim Seminarium Duchownym w Krakowie w latach siedemdziesiątych, za czasów rektorowania księdza Damiana Zimonia. Jednak nie jako student, lecz pracownik."

Jednym słowem Marian Dziędziel uczył. A czego?

"Niestety, wymowy."

(Fragment większej całości)

"Wracając do moich Baranów" – 10 lat z Piwnicą

Janusz R. Kowalczyk wspomina w swojej książce prawie dziesięć lat spędzonych w Piwnicy pod Baranami. Poznał Piwnicę od środka, pisze z pozycji uczestnika i świadka, co stanowi niezaprzeczalny walor jego wspomnień.

#literatura#culture

Wybrana filmografia: 

  • 1971 - "Perła w koronie", reż. Kazimierz Kutz

  • 1986 - "Boris Godunow", reż. Siergiej Bodnarczuk

  • 1994 - "Śmierć jak kromka chleba", reż. Kazimierz Kutz

  • 1996 - "Gry uliczne", reż. Krzysztof Krauze

  • 1996 - "Dom" (serial telewizyjny), reż. Jan Łomnicki 

  • 2004 - "Wesele", reż. Wojtek Smarzowski

  • 2005 - "Komornik", reż. Feliks Falk

  • 2006 - "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", reż. Marek Koterski

  • 2009 - "Zero", reż. Paweł Borowski

  • 2009 - "Janosik. Prawdziwa historia", reż. Agnieszka Holland, Kasia Adamik

  • 2009 - "Dom zły", reż. Wojtek Smarzowski 

  • 2009 - "Blondynka" (serial telewizyjny), reż. Mirosław Gronowski

  • 2010 - "Kret", reż. Raphael Lewandowski 

  • 2011 - "Róża", reż. Wojtek Smarzowski

  • 2012 - "Miłość", reż. Sławomir Fabicki

  • 2012 - "Piąta pora roku", reż. Jerzy Domaradzki

  • 2013 - "Drogówka", reż. Wojtek Smarzowski 

  • 2014 - "Wataha" (serial telewizyjny), reż. Michał Gazda, Kasia Adamik

  • 2014 - "Pod mocnym aniołem", reż. Wojtek Smarzowski 

  • 2015 - "Moje córki krowy", reż. Kinga Dębska 

Wybrane nagrody: 

  • 2004 - Nagroda za pierwszoplanową rolę męską w filmie "Wesele" na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

  • 2005 - Polska Nagroda Filmowa Orzeł, Najlepsza główna rola męska za rok 2004 za "Wesele" 

  • 2010 - Złota Kaczka dla najlepszego aktora w sezonie 2009/2010 za role w filmach "Dom zły" i "Zero" 

  • 2011 - Nagroda za drugoplanową rolę męską w filmie "Kret" na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

  • 2012 - Nagroda dla najlepszego aktora w zagranicznej produkcji za rolę w filmie "Supermarket" na Golden Orange Film Festival w Antalii; "Jańcio Wodnik" za najlepszą rolę męską w filmie "Kret" na Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Filmowej "Prowincjonalia" we Wrześni; Nagroda za główną rolę męską w Konkursie Międzynarodowym na festiwalu filmowym w Kairze za rolę w filmie "Piąta pora roku"

  • 2014 - Nagroda za główną rolę męską na festiwalu Love is Folly w Warnie za film "Piąta pora roku" 

  • 2016 - "Jańcio Wodnik" za najlepszą rolę męską w filmie "Moje córki krowy" na Ogólnopolskib Festiwalu Sztuki Filmowej "Prowincjonalia" we Wrześni

https://culture.pl/pl/tworca/marian-dziedziel

bottom of page